poniedziałek, 9 listopada 2015

Wyznania anonimowej sprzedawczyni

Jako osoba dość komunikatywna (nieśmiała jestem tylko w stosunku do facetów którzy mi się podobają) i zagorzała masochistka zatrudniłam się jako sklepowa w spożywczaku. Są chwile lepsze i gorsze.

W swojej pracy mam do czynienia z różnymi ludźmi. Nie mogę narzekać, większość klientów jest miła i kulturalna, z niektórymi znalazłam nawet nić porozumienia. Co prawda gbury rzucające mi pieniądze na ladę i patrzące na mnie jak na "człowieka gorszej kategorii" nadal doprowadzają mnie do ciężkiej kur**cy, ale swoją pracę lubię i czasami trafiam na całkiem ciekawe sytuacje.

Akcja z dzisiaj. Dzień jak co dzień, zimno i ponuro, nic mi się nie chciało, więc trochę od niechcenia dokładałam towaru na półki. Nagle drzwi się otwierają, no to ja cała w skowronkach - może ktoś znajomy, gębę będzie w końcu do kogo otworzyć... Ale nie.

Przychodzi taki jeden regularnie po jedno z tych 9% piw i najtańszą kiełbasę. Przedział wiekowy między 20 a 30, małomówny i mrukliwy. Sprzedaję i wracam do swojej mozolnej pracy. Nie mija pół godziny a pijaczyna wraca w stanie już mocno zawianym. Wyciąga drobniaki z kieszeni a że niezbyt sprawnie mu to poszło to cały jego "majątek" wylądował na podłodze. Co podnosi to upada a ja cierpliwie czekam. Nagle zostawia te pieniądze, reklamówkę z jakimiś łachami i ciężkim krokiem wyczłapuje na ulice...

Odczekałam chwilę, bo przyznam że lekko zdębiałam, ale w końcu zdecydowałam się wyjrzeć za delikfentem i sprawdzić o co kaman. Wybiegam więc za nim na ulicę, patrzę a owy pijaczyna stoi obok sklepu i w głębokim skupieniu oddaje mocz na środku chodnika. Dodam tylko że sklep znajduje się przy bardzo ruchliwej ulicy a szanowny klient nie raczył się nawet obrócić w stronę muru. Lekko zniesmaczona tym widokiem wracam do środka i czekam na ciąg dalszy wydarzeń.

Wrócił po chwili. Zabrał swój tobołek, piwo (które zdążył otworzyć jeszcze zanim za nie zapłacić) i oddalił się w siną dal. Myślę sobie "no to mam go z głowy", ale nie. Wrócił jeszcze raz. Tym razem nie sprzedałam mu nic...

Dobrze chociaż że nie nasikał mi w sklepie :)

6 komentarzy:

  1. Cóż. Mogło mu się chcieć kupę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie fakt... Jednak wolałabym chyba żeby wszelkie potrzeby fizjologiczne załatwiał w bardziej ustronnym miejscu

      Usuń
  2. Nie dziwota jak tyle piwska wyżłopał. Górą weszło dołem wyszło - podstawowe prawo fizyki he he he.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie dobrze że zastosował się do praw fizyki i nie skończyło się na góra weszło górą wyszło - bo i tak się zdarza po dużej ilości piwska

      Usuń
  3. Ble... Ciekawe ile czasu memlał w ręce te pieniądze po sikaniu...
    Nie wiedziałam, że istnieją 9 procentowe piwa. Fajnie piszesz ;)
    Ale miały być wulgaryzmy a tu gwiazdki. Singielko, czuję się zawiedziona ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki ;)
    Pieniędzy po sikaniu na szczęście nie tykał - zostawił je na ladzie przed wyjściem i po powrocie już się postarałam żeby dotknął tylko resztę. Ale i tak na wszelki wypadek od razu odkaziłam ręce...
    Gwiazdki są coby mnie cenzura nie dopadła... Chociaż jak będę kiedyś coś pisać w stanie mocniej emocjonalnym to się te gwiazdki pewnie pójdą jebać ;P

    OdpowiedzUsuń