niedziela, 15 listopada 2015

(Nie) dobrana para

Zmuszona byłam dzisiaj wyjść na wieczorny spacer. Nie żeby mi to przeszkadzało, generalnie lubię spacerować po zmroku. W wieczornych spacerach jest coś magicznego. Bez tłumów szlajających się wiecznie po ulicach Krainy Deszczowców, bez hałasu i wszechobecnego pośpiechu. Psia nie chciała iść, więc po fajki musiałam dymać sama. A jak już tak sobie spacerowałam to i miałam przemyślenia.

Pewnie każdy zna taką parę, która wiecznie się kłóci a mimo to jest razem. Znam i ja. I przyznam, że nie bardzo łapię po kiego ch*ja są razem. Znam ich dość długo i nigdy nie widziałam ani jednego przejawu czułości między nimi. Awantura goni awanturę - nie zaraz jakaś tam patologia. Nie ma przemocy, nie ma wyzwisk... Oni po prostu nie są w stanie dogadać się nawet w najprostszej kwestii. I tak się zastanawiam dlaczego oni w ogóle są razem.

Sama byłam kiedyś w toksycznym związku. Tylko że u mnie było inaczej. U mnie to było uzależnienie od faceta, który na każdym kroku wmawiał mi jaka jestem beznadziejna, bezwartościowa i że nikt nigdy mnie nie pokocha. Uwierzyłam. Ba, wierzyłam w to przez prawie trzy lata. Płakałam, wariowałam, ale bałam się że mnie zostawi. Uwierzyłam mu i żyłam w przekonaniu, że tylko on jest mnie w stanie pokochać.

Wierzyłam mu gdy mówił, że nie mam serca. Wierzyłam mu gdy mówił, że do niczego się nie nadaje. Wierzyłam nawet gdy powiedział, że mnie zabije. Po części wierzę mu dalej i brnę w związki bez przyszłości. Albo takie, które wiem, że nigdy się nie zdarzą. Bo tak jest lepiej, bezpieczniej. A mimo to nigdy nie zrobił mi awantury przy znajomych - gdy byliśmy w towarzystwie był wręcz chodzącym ideałem.

U nich jest inaczej. Czasami mam wrażenie, że są ze sobą tylko ze względu na dziecko. Albo ze względu na przywiązanie. Ona trzyma się go kurczowo ze strachu przed samotnością. On nie potrafi odejść ze względu na dziecko. Są razem a jednak żyją osobno. Jakby musieli być razem, choć według mnie wcale tak nie jest.

Gdy zaczynałam to pisać nie wiedziałam nawet do jakich przemyśleń mnie to doprowadzi. Miałam wam tylko opisać dwoje ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć a jednocześnie nie potrafią się rozstać. A tymczasem  zrozumiałam, że jestem sama bo tak jest bezpieczniej. Boję się, że znowu ktoś mnie zrani tak mocno. Strach przed związkiem jest silniejszy niż strach przed byciem wieczną singielką...

Jutro jadę z mamą do szpitala po wyniki z biopsji. Okaże się czy to rak.

Trzymajcie kciuki.

14 komentarzy:

  1. Sam nie mogę zrozumieć, po co ludzie męczą się w tzw. toksycznych związkach. Chyba lepiej żyć osobno zamiast zatruwać sobie życie. Maja znajoma "poetycko" to określiła "a po co mam się z gó*nem męczyć".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziane! Gó*wna trzeba pozbywać się jak najszybciej, chociaż nie zawsze jest to proste.

      Usuń
  2. Znam takie związki, aż za dobrze. Ludzi łączy ze sobą jakieś chore przyzwyczajenie. Poczucie, że "jest ch*jowo ale stabilnie". Wszystkiego najlepszego dla mamy. Mam nadzieję, że będzie wszystko będzie dobrze. Ślę uściski dla Ciebie i Twojej mamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam takie związki, aż za dobrze. Ludzi łączy ze sobą jakieś chore przyzwyczajenie. Poczucie, że "jest ch*jowo ale stabilnie". Wszystkiego najlepszego dla mamy. Mam nadzieję, że będzie wszystko będzie dobrze. Ślę uściski dla Ciebie i Twojej mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* U mojej mamy wykryli nowotwór, ale niezłośliwy. Zobaczymy co będzie dalej.

      "Ch*jowo, ale stabilnie" nie prowadzi do niczego dobrego, takie podejście do życia może jedynie prowadzić do tragedii, jeżeli nie dla nich to dla ich dziecka.

      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
    2. To najgorsze już za wami. Ważne, że nowotwór nie jest złośliwy. Teraz będzie szło tylko ku lepszemu!

      Usuń
    3. Dzięki, ale jak na razie na to nie wygląda... Aktualnie ciągają mamuśkę po biopsjach niby mówiąc, że wszytko ok, ale jakoś na to nie wygląda :(

      Usuń
  4. Zanim zorientowałam się, że mój mąż jest toksyczny, trochę potrwało i zdążył mi nieco zryć banię. Ale gdy już doszłam do tego, w czym rzecz, to usiadłam, napisałam pozew i bezzwłocznie zaniosłam go do sądu.
    I dopiero po uwolnieniu zobaczyłam z całą jasnością, jak bardzo byłam stłamszona. Nie kłóciliśmy się, o, nie. Ale truciciel kończył mnie psychicznie dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tacy ludzie trują nas od środka i ciężko się ich pozbyć. Mój prześladował mnie jeszcze długo po rozstaniu. Dobrze, że się zorientowałaś i udało Ci się od niego uwolnić.

      Usuń
  5. Tacy faceci są najgorsi. Przy ludziach słodki jak cukiereczek, wręcz ideał a w domu tyran. Dobrze że jesteś wolna od tego wszystkiego. Ale mam nadzieję, że pomimo tych przykrych przejść trafisz na kogoś fajnego i będziesz szczęśliwa,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :*

      Najgorsze jest to, że przez długi czas moim znajomi mi nie wierzyli - myśleli, że przesadzam, wyolbrzymiam... Dopiero później część zrozumiała, że to nie była tylko moja bujna wyobraźnia.

      Usuń
  6. Tacy faceci są najgorsi. Przy ludziach słodki jak cukiereczek, wręcz ideał a w domu tyran. Dobrze że jesteś wolna od tego wszystkiego. Ale mam nadzieję, że pomimo tych przykrych przejść trafisz na kogoś fajnego i będziesz szczęśliwa,

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma nic złego w byciu singlem, skoro strach przed związkiem jest silny. Może kiedyś przejdzie, a może zwyczajnie pojawi się na Twojej drodze Ktoś, kto go oswoi. Oraz oczywiście znam takich ludzi i nie rozumiem po co się ze sobą męczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że w byciu singielką nie ma nic złego. Jest nawet całkiem sporo plusów :)

      Usuń