piątek, 18 grudnia 2015

O rozmnażaniu wiewiórek

Wczorajszy dzień to była jakaś porażka, masakra i w ogóle jedna wielka tragedia...

Zaczęło się od tego, że moja "kochana" szefowa zrobiła mi pobudkę o 4.15 rano. Nie wiem czy kierowała nią głupota, złośliwość (na zasadzie ja nie śpię to ty też nie będziesz) czy zwykły brak kultury. W każdym razie obudziła mnie smsem o tak poj*banej porze tylko po to, żeby mnie poinformować, że mam do pracy przyjść na 12 w południe!! Wk*riwła mnie tym tak, że usnąć nie mogłam przez kolejną godzinę albo i dłużej. A jak już udało mi się zasnąć to o 6.30 obudziła mnie kolejnym, który był niejakim doprecyzowaniem tego pierwszego... Jak franca spać nie może to niech sobie zajęcie znajdzie a nie zatruwa innym życie!

czwartek, 10 grudnia 2015

[*]

Dzisiaj będzie krótko...

To już 6 lat odkąd straciłam moją nienarodzoną kruszynkę. Dzisiaj kolejna rocznica i chociaż boli już mniej dalej pamiętam. Chyba nigdy nie zapomnę, chociaż nauczyłam się z tym żyć. Czasem tylko myślę, o tym jakby to było gdyby wtedy wszystko potoczyło się inaczej...

Gdyby moja kruszynka żyła skończyłaby już pięć lat. Byłabym stateczną mamuśką. Moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Czy lepiej? Nie wiem...

Na co dzień o tym nie myślę. Czasami tylko czuję lekkie uczucie bólu gdy widzę małe dzieci. Zdarza się, że tęsknie. Tęsknię za dzieckiem, które nigdy się nie narodziło...

10 - ty grudnia to dla mnie ciężki dzień. Jutro znowu będzie normalny dzień, życie będzie toczyć się dalej. A dzisiaj wpatruję się w płomyk świecy zapalony dla mojego małego aniołka...

Spoczywaj w pokoju dziecinko [*]

czwartek, 3 grudnia 2015

Współlokator na "dziko"

Mam dzikiego współlokatora. Zamieszkało bydle jedno w łazience koło prysznica i z ch*ja nie chce się wyprowadzić. A ja biedny miś w spokoju ducha wykąpać się nie mogę.

Potwór owy, zwany pospolicie pająkiem, ma jedynie jakieś 30mm wielkości, co nie zmienia faktu, że na sam jego widok pokrywam się cała gęsią skórką. Generalnie do wszelkiego rodzaju pajęczaków nic nie mam, ale ten wybitnie działa mi na nerwy. Mieszka w rogu okna i wyłazi za każdym razem gdy odkręcam wodę. Podglądacz jeden!

Prosiłam i błagałam resztę domowników o pozbycie się zboczeńca z łazienki. Nie, nie namawiam nikogo do morderstwa. Proszę tylko, żeby ktoś złapał to paskudztwo i w humanitarny sposób zwrócił naturze - tam gdzie jego miejsce. A niech sobie mieszka na gardenie, tam mnie podglądał nie będzie.

W końcu jak można w spokoju umyć swoje umorusane ciało kiedy jakiś obcy muchożerca wytrzeszcza na ciebie gały? A że gały ma to pewne. Łazienka powinna pomagać mi zrelaksować się po ciężkim dniu użerania się z wredną szefową a nie dostarczać mi dodatkowych zmartwień. A jak to jakiś morderca? Może jadowity a może po prostu rzuci mi się do gardła gdy z namydlonym łbem i pianą w oczach będę sobie podśpiewywać jakąś pioseneczkę. W końcu gadzinie jednej może się mój talent nie spodobać.

Właśnie skończyłam z proszeniem i błaganiem a zaczęłam grozić. Albo ktoś się tej gnidy pozbędzie albo będą mieć brudną i śmierdzącą współlokatorkę. Koniec i basta - ja z tym zboczeńcem nie chcę mieć nic wspólnego. Wszem i wobec ogłaszam strajk - nie myję się dopóki tej cholerny cwaniak mnie podgląda!

Zobaczymy co będzie dalej. Jak strajk nie pomoże będę musiała wymyślić jakieś bardziej radykalne metody...